piątek, 15 listopada 2013

Przesłanka


                                                           St. Dłuskiemu


W pociągu, którym jedziemy do Międzygórza 
czytam Jeśli Boga nie ma… Kołakowskiego, 
w której optymistyczne tezy równoważą racje 
przemawiające za nieistnieniem. 
Przerywam czytanie i spoglądam na ciebie, 
siedzącą naprzeciw, która, odrywając wzrok od mijanych pól 
i dróg nieporośniętych ludzkimi sylwetkami, 
przenosisz na mnie spojrzenie, łagodne, 
jakby mech porastał kamień. Uśmiechasz się. 
Uśmiechają się twoje oczy, rozświetlając przedział, 
powoli żegnający się z dniem. Są duże, 
jakby wpadający przez nie świat miał wypełnić miejsce 
po dawnym ja, dojrzałym do drugoplanowej roli.

Jest pora zmierzchu. Jeśli nie istnieje Jedno, nie istnieje nic
rzuca na odchodne Platon w stronę Ludwika, 
który zapisując na fiszce siódmą tezę z Traktatu 
odchodzi w głąb wieczoru nie wypowiadając słowa.

Do przedziału wdziera się mrok, który rozpraszają 
wschodzące księżyce twoich oczu, jaśniejące

nie swoim światłem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz